czwartek, 28 listopada 2013

2: Nie wcale się nie skompromitowałaś.

Rozłączyłam się i zaczęłam płakać. Po chwili ktoś podszedł i otarł moje łzy. Ku mojemu zaskoczeniu był tu Justin. Wiem, że chciał mnie pocieszyć, ale nie chciałam od niego pomocy.
-O..Cześć nie zauważyłam Cię.-Powiedziałam z lekką złością, ale chciałam być też miła, bo był pracodawcą mojej mamy.
-Cześć jeste...-Przerwałam mu.
-Tak wiem kim jesteś, jesteś Justin Bieber. OMG.-Ostatnie słowa wypowiedziałam z ironią, by chłopak poczuł, że nie jestem jego fanką.
-Aha już rozumiem, nie jesteś moją fanką.-Powiedział z uśmiechem na twarz, kiedy ja ocierałam ostatnie łzy.
-Przepraszam, że no wiesz, nie mogę patrzeć jak dziewczyna płacze, wiem co się stało współczuję-Chłopak spojrzał się w ziemie i po chwili zajrzał głęboko w moje oczy.
-Jedziemy dzieciaki.-Krzyknęła moja mama.
-Czy ona właśnie nazwała nas dzieciakami?-Zapytał ze zdziwieniem chłopak, który patrzył głupkowato w moją stronę.Wybuchłam śmiechem.
-Czego się śmiejesz?-Zapytał, a ja nie mogłam się opanować, po chwili wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy w stronę domu Des.


Chłopcy zajmowali się sobą, a le po chwili podjechaliśmy pod dom Des, która wychodziła obładowana walizkami. Kiedy chciałam wyjść i jej pomóc, ktoś mnie zatrzymał. Tym kimś był Ryan.
-Ja jej pomogę-I wysiadł z samochodu, prosto w stronę zachwyconej Des.
-He-ej jestem De-es.-Zacinała się i patrzyła się na niego jak w lusterko.
-Cześć jestem Ryan, zawsze tak się jąkasz?-Uśmiechnął się w jej stronę.
-Y.. Co nie ja tylko się zagapiłam, no i ten. Emm-Tłumaczyła się zawzięcie ale mało to dało.
-A co takiego podziwiałaś.??-Uśmiechnął się szeroko bo wiedział, że to właśnie jego opczajała Des.
-A ptaki, no i drzewa, możemy już wsiadać?-Skrępowana pokazała na drzwi.
-Tak wchodź.-Weszli do samochody po czym ja przywitałam się z Des.


-Czemu mi to zrobiłaś czemu?-Zapytała cicho.
-Ale co, wcale się nie skompromitowałaś.-Pocieszałam ją.
-Taaa echee... Podziwiałam drzewa a gapiłam się w jego oczy.-Nie zauważyła, że za nią siedzi Ryan i Justin.
-O czym tak gadacie?-Wtrącił Justin.
-O o niczym.-Odpowiedziałam desperacko.
-Dobra dzieciaki wychodźcie.-Ktoś krzyknął z daleko i wyszłam na zewnątrz kiedy nagle ktoś złapał mnie za rękę.




_________________________________________________________________________________
I mamy następny. Jeśli się podoba skomentujcie proszę.

1 komentarz: